Konie fascynują. Potrafią wprawić w zadumę i zachwyt niejednego dorosłego i niejedno dziecko. Ich ogromna siła, kiedy ciągną wóz pełen ludzi albo sanie po śniegu, jest zderzona z lekkością galopu. Pędzący, cwałujący koń zdaje się unosić lekko nad ziemią, jego grzywa jest rozwiana, ogon ledwo za nim podąża. Jeździec, który znajduje się na pędzącym koniu i jest całkowicie z nim zjednoczony w ruchu, sprawia wrażenie, jakby leciał niczym orzeł. Wiatr, który rozwiewa włosy i huczy w uszach, pozwala oderwać się od ziemskich problemów. Kiedy z powolnego stępa koń nagle przechodzi w galop i zaczyna skakać przez przeszkody, można mieć poczucie, jakby grawitacja przestała obowiązywać. Wielkość, siła i moc połączone z lekkością i szybkością, jaką te zwierzęta potrafią osiągać – fascynują nas i budzą podziw. Jednocześnie ich przyjaźń, wierność i więź, jaką nawiązują z człowiekiem, czynią je tak wyjątkowymi w naszej kulturze.
Ze śmiechem wspominam spotkanie z rodzinami z edukacji domowej podczas jednego ze zjazdów, na którym rozpoczęliśmy dyskusję (stali czytelnicy być może pamiętają, że pisałam o tym w numerze poświęconym leśnej edukacji) na temat hodowli zwierząt. Byłam wtedy zainteresowana powiększeniem naszej rodziny o psa, więc dopytywałam i zbierałam informacje dotyczące tych kochanych czworonogów. Wówczas jeden z ojców powiedział: „My mamy psy i konie”. Bardzo zainteresowały mnie oczywiście konie, takie moje młodzieńcze marzenie! Zaraz ów tata dodał: „Szczerze powiedziawszy, to z koniem jest znacznie mniej zachodu niż z psem. Jego hodowla jest mniej wymagająca i łatwiejsza. Wystarczy, że ogrodzisz hektar łąki i dasz stały dostęp do wody. A na zimę trzeba kupić trochę siana”. Z tą jakże intrygującą myślą zostawił mnie na kilka lat. Psa do tej pory nie mamy, choć temat wraca regularnie, ale konie pasą się na łące obok już ładnych parę wiosen.
Konie znam od dawna, wciąż jednak zadziwia mnie ich minimalizm. Wiele godzin poświęciłam na rozważanie nad tym, co jedzą te zwierzęta i skąd czerpią swą niezwykłą siłę, masę i lekkość. Nadal nie mogę zrozumieć, jak tak silne i duże zwierzę do szczęścia i zdrowia może potrzebować jedynie dobrego siana, latem świeżej trawy, a do tego – w zimowych miesiącach – prostej paszy. Dbając wyjątkowo o moje konie, dorzucam im do owsa trochę wysłodków buraczanych, czasem jakichś ziół, łuskę słonecznika i od czasu do czasu otręby pszenne. Jest tego naprawdę niewiele.
Jak to możliwe, że tak silne zwierzę żywi się głównie sianem? Może my też do pełni zdrowia, sił i szczęścia wcale dużo nie potrzebujemy? Warto dziś rozważyć, co rzeczywiście daje nam prawdziwą siłę i co pozwala cwałować przez życie. Dzięki czemu unosimy się lekko nad ziemią... A wszystko, co nas osłabia i spowalnia, może powinniśmy po prostu odrzucić.