Ponieważ grupa ta miała świadomość, że może liczyć wyłącznie na siebie, a nie na jakiegoś postawionego wyżej organizatora, odpowiedzialność nie ulegała rozmyciu. Ważne sprawy były zawsze dopilnowane (kwestie jakości żywienia czy zapewnienia bezpieczeństwa przy wypoczynku nad wodą itp.), a potknięcia mały zwykle charakter mniejszej rangi (spóźniony obiad, braki w wyposażeniu obozowym czy niewykonany na czas pomost lub obozowa jadalnia), nie rzutując na ogólnie pozytywną opinię rodziców powierzających swoje dzieci pod opiekę młodej kadry instruktorskiej.
Niedawno miałem okazję przeczytać książkę znanego himalaisty światowej sławy, Reinholda Messnera, zatytułowaną O życiu . Choć może nie do końca zgadzam się z jej ogólnym przesłaniem i nierzadko mocno arbitralnymi poglądami autora, to jednak wiele uwag i spostrzeżeń uważam za trafne. W jednym z początkowych rozdziałów Messner sięga pamięcią do swoich chłopięcych lat, kiedy po wypełnieniu licznych obowiązków przy doglądaniu gospodarstwa domowego na tyrolskiej wsi mógł wraz z rodzeństwem i dziećmi sąsiadów w nieskrępowany sposób – bez dozoru rodziców – odkrywać najbliższą okolicę, poznawać leśne ścieżki, wspinać się na pobliskie szczyty.
Poznawanie świata, chociaż z racji braku rozwiniętych w tamtych latach możliwości komunikacyjnych ograniczone tylko do najbliższej okolicy, było dla młodych chłopców i dziewcząt nie tylko wspaniałą przygodą, lecz także lekcją odpowiedzialności. Starsi obejmowali naturalne przywództwo w grupie i mieli pod opieką młodsze rodzeństwo. Uczyli się w ten sposób odpowiedzialności za własne decyzje, które – o dziwo – w ten sposób stawały się bardziej przemyślane i mniej ryzykowne. Ten fragment książki przypomniał mi moje własne doświadczenia z aktywnego uczestnictwa we wspaniałej przygodzie, jaką było w Polsce harcerstwo w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku; przygodzie, która stała się moim udziałem także od strony organizatora, nie tylko uczestnika.
Wspólne działanie w konkretnym celu, na polu organizacyjnym, buduje też, niejako przy okazji, silne więzi pomiędzy instruktorami i stanowi ważną tzw. wartość dodaną – modny obecnie termin – do działalności w harcerstwie.