Kategoria artykułów:

BO KAŻDA RODZINA JEST INNA

Większość drogi pokonujemy w okropnej ulewie. Kiedy dojeżdżamy pod dom, akurat przestaje padać. Malownicza okolica. Łąki, las i widok na pasmo Beskidów.

Bez problemu odnajdujemy adres, ponieważ ten dom wygląda inaczej niż pozostałe. Wymieniamy uwagi – od razu widać, że to dom „taki trochę amerykański”. Kiedy dzielimy się naszymi spostrzeżeniami z Marcinem, zaprzecza, mówiąc, że wzorowali się na starym polskim budownictwie sprzed wieku, dom jest tylko znacznie powiększony w stosunku do dawnych chat. Olivia i Marcin są małżeństwem polsko-amerykańskim. Poznali się i pierwsze lata po ślubie spędzili w Teksasie. Teraz mieszkają w Polsce, choć mają dwa domy: jeden tutaj, drugi w Stanach. Oboje przyznają, że bardzo chcieli, żeby dzieci czuły się dobrze i w Polsce, i w Ameryce. Żeby miały swoje dwie ojczyzny i równie dobrze mogły poznać zarówno kraj ich taty, jak i mamy.

– Coffee or tea? – Pyta Olivia, kiedy wchodzimy do przestronnego salonu. Lepiej czuje się, mówiąc po angielsku, mimo że język polski rozumie doskonale. Prowadzimy sobie więc taką miłą konwersację: my po polsku, ona po angielsku. W międzyczasie witamy się z ich dziećmi: Ignacym, Feliksem, Adeliną, Kacprem, Helenką i Weroniką, najmłodszy członek załogi pojawi się wkrótce na świecie.

Dlaczego zdecydowali się uczyć dzieci w domu? Był to zupełnie naturalny wybór. Olivia sama doświadczyła tego, czym jest homeschooling – jako nastolatka korzystała z tej formy nauki. Doceniła zalety i wartości, które płyną z edukacji domowej, i pragnęła to samo dać swoim dzieciom. Swoją przygodę z homeschoolingiem rozpoczynali w Teksasie, w dużej kooperatywie edukacyjnej. Wspólnie z dwunastoma innymi rodzinami stworzyli miejsce, gdzie dzieci (a była ich ponad setka!) spotykały się dwa razy w tygodniu. Razem uczestniczyły w zajęciach, bawiły się i uczyły. Kooperatywa gromadziła rodziny, dla których ważne było wychowywanie dzieci w duchu katolickim. Olivia podkreśla, że bardzo ceni wsparcie, jakie daje bycie w takiej grupie: zawsze można otrzymać dużo pomocy, podzielić się tym, co wychodzi najlepiej . Oprócz kooperatyw i grup wsparcia, w USA istnieje cała infrastruktura ułatwiająca edukację domową. Opracowanych jest wiele programów nauczania (curriculum ), które zawierają wskazówki i konkretne materiały edukacyjne. Muzea i centra nauki przygotowują specjalną ofertę dla homeschoolingu.

Jak ogarnąć edukację domową w tak dużej rodzinie? Z pomocą przychodzi harmonogram. Nie może być zupełnie sztywny, w którym każda czynność wyznaczona jest co do minuty, ale powinien nadawać pewien zarys temu, jak wyglądają poszczególne dni. Dzięki niemu dzień jest przewidywalny, dzieci mają poczucie bezpieczeństwa.

Olivia i Marcin wspólnie uczą swoje dzieci i obydwoje są odpowiedzialni za ich edukację domową, choć zdecydowanie więcej czasu ich pociechy spędzają z mamą. Zazwyczaj rano Marcin, który ma swoje biuro w domu, uczy się z dziećmi języka polskiego oraz historii Polski. Olivia przejmuje pozostałą część tematów oraz zajęć. Młodsze dzieci wymagają pochylenia się nad nimi i pomocy w nauce pisania oraz czytania. To, co ważne, według nich, to zaszczepić w dzieciach chęć samouczenia i zaopatrzyć je w podstawy służące do zdobywania wiedzy. Z wiekiem dzieci przejmują coraz więcej odpowiedzialności za swoją edukację. Wystarczy upewnić się, że wiedzą, co mają robić, i stworzyć im przestrzeń oraz warunki przyjazne do zdobywania wiedzy.

Moje doświadczenie jest takie – podkreśla Marcin – że jeśli dzieci mają odpowiednio przygotowane otoczenie i zorganizowany czas, to same pochłaniają wiedzę. Gdy dojdą do momentu trudnego, to razem zastanawiamy się nad tym i szukamy rozwiązania, zwykle rozmawiamy o tych problemach w obu językach.

Egzaminy dzieci zdają w języku polskim, choć większość przedmiotów omawiają z mamą po angielsku. Nie sprawia im to jednak żadnych trudności. Olivia i Marcin nie mają jednej metody nauczania. Wykorzystują pewne założenia pedagogiki Montessori (szczególnie dla małych dzieci), korzystają z założeń Charlotte Mason (przy wyborze lektur) i sprawdzają, co – spośród wielu różnych propozycji edukacyjnych – jest dobre dla ich rodziny. Bo, jak podkreślają, każda rodzina jest inna. I każda potrzebuje innych metod. Ba! Każde dziecko jest inne, inaczej się rozwija i potrzebuje innego wsparcia. To akurat zaobserwowali na własnym podwórku. Trójka ich najstarszych dzieci bardzo szybko, bo już w wieku pięciu lat, zaczęła czytać, a wręcz pochłaniać książki. Ale za to czwarte dziecko wymaga znacznie więcej uwagi, bardzo szybko rozprasza się i potrzebuje indywidualnej pracy z rodzicem. To cudownie, że edukacja domowa umożliwia im taką obserwację i indywidualne podejście do każdego dziecka.

Dom rodziny Demkowiczów wypełniony jest książkami. W salonie, w kąciku przy piecu, w pokoju szkolnym – wszędzie półki z piętrzącymi się, apetycznie wyglądającymi pozycjami po polsku i po angielsku. Miłość do czytania zaszczepiła w dzieciach Olivia. Marcin śmieje się, że jego żona wprost pożera książki. Najstarsza trójka idzie w ślady mamy i pochłania po kilka książek tygodniowo, w obu językach. Mówi: To jest klucz do sukcesu, dzieci czują, że mają moc, że mogą się uczyć, mogą same zdobywać wiedzę, rozwijać pasje. Jak rozbudzić w dzieciach miłość do książek? Przede wszystkim dużo czytania razem, także na głos, z odpowiednim modulowaniem głosu. Warto mieć w domu dużo książek, z pięknymi ilustracjami, ciekawymi opowieściami, rozmawiać o przeczytanych historiach, wspólnie dyskutować. Marcin dodaje jeszcze, że przełomem było pozbycie się telewizora i oczywiście gier komputerowych. Podkreśla, że brak telewizora zmienia dynamikę rodzinnego życia. Oczywiście, oglądają bajki i filmy na komputerze, ale takie, jakie chcą i kiedy chcą.

Jak ogarnąć edukację domową w tak dużej rodzinie? Z pomocą przychodzi harmonogram. Nie może być zupełnie sztywny, w którym każda czynność wyznaczona jest co do minuty, ale powinien nadawać pewien zarys temu, jak wyglądają poszczególne dni. Dzięki niemu dzień jest przewidywalny, dzieci mają poczucie bezpieczeństwa. Harmonogram wyznacza pewne ramy – kolejność wykonywania różnych czynności. Najpierw jest więc długie rodzinne śniadanie, później dzieci wykonują obowiązki, a potem wszyscy idą do szkoły, czyli jasnego przestronnego pokoju przeznaczonego do wspólnej nauki. Oprócz wypełnionych po brzegi półek z książkami i wygodnej sofy do czytania, centralne miejsce w szkole zajmuje duży stół, przy którym mieszczą się wszyscy domownicy. Znajdziemy tam także pianino, układ słoneczny, porozwieszane na ścianach prace plastyczne, mapy, instrukcje pisania opowiadań...

Olivia i Marcin podkreślają, że bardzo dbają o sen. Dzieci mają wyznaczone godziny wieczorem, w których idą spać, najstarsi o 20.30, młodsi o 20.00, najmłodsi o 19.30. To było nasze pierwsze osiągnięcie, nauczyć dzieci wcześnie zasypiać. Dzięki temu po całym dniu spędzonym z nimi możemy mieć trochę czasu dla siebie, ale, co najważniejsze, dzieci są naprawdę wyspane i zadowolone oraz chętne do nauki. A to bardzo ważne, bo śpiący mózg się nie uczy!

W ogarnięciu edukacji dzieci pomaga harmonogram, dbanie o długi sen, opiekunka do młodszych dzieci, która przychodzi dwa razy w tygodniu, a także korzystanie z pomocy polonisty, który wspiera Marcina w nauce języka polskiego.

Marcin uważa, że największym atutem dużej rodziny w edukacji domowej jest wspieranie samodzielności dzieci. Nie ma możliwości, żeby ktoś je wyręczał. W rodzinie wielodzietnej dzieci muszą brać czynny udział w nauce i wcześnie przejmują za nią odpowiedzialność. Starsi zawsze zaczynają sami rozwiązywać problemy, przychodzą prosić o pomoc dopiero wtedy, gdy nie potrafią sami sobie z czymś poradzić.

Olivia zauważa natomiast, że największą korzyścią płynącą z edukacji domowej jest to, że dziecko zamiast po prostu oznajmić, że czegoś nie rozumie, samo zastanawia się, dlaczego tak się dzieje, rozmawia, szuka odpowiedzi, nie pozostawia tematów niedomkniętych i niewyjaśnionych. Jest otwarte, słucha sugestii dorosłych i poszukuje. Ta umiejętność szukania i zadawania pytań na pewno będzie bardzo przydatna w przyszłości.

Olivia, zapytana o złote rady dla innych, jeszcze raz podkreśla, że każda rodzina jest inna i inne rzeczy się u niej sprawdzają. Ale po chwili zastanowienia dodaje, że trzeba być świadomym, iż przychodzi czasem trudny okres, w którym wszyscy czują, a w szczególności mama, że trzeba zrobić sobie przerwę. Wtedy można wyjechać gdzieś na wakacje, choćby i w lutym lub marcu, chwilowo odłożyć naukę zupełnie na bok i powiedzieć sobie, że to normalne, wszystko jest w porządku, musimy tylko odpocząć. Nie zniechęcać się i nie obwiniać, bo przy pracy z dziećmi, która trwa nieustannie, też czasem trzeba nabrać dystansu. Warto wracać do tego, dlaczego zdecydowaliśmy się na edukację domową, a potem powiedzieć sobie jeszcze kilka razy, że wszystko jest OK, trudny czas minie, nabrać sił i na nowo poczuć moc. Na co dzień łapać dystans i odpocząć pomaga chwila relaksu wieczorem: książka, wspólna rozmowa, kiedy dzieci już śpią, a także realizowanie swoich pasji. Olivia uwielbia rękodzieło: szyje, robi na drutach, tka. W domu ma swoją przestrzeń, gdzie znajduje się maszyna do szycia, kołowrotek, szafeczki wypełnione nićmi i materiałami. To tam powstają piękne, kolorowe patchworkowe kołdry, a także malowane drewniane figurki świętych.

Zbieramy się do wyjścia, dzieci grają w piłkę, inne czytają, reszta bawi się, rozmawia – panuje wręcz sielska atmosfera. Dziękujemy naszym rozmówcom za wywiad, chyba najbardziej zachwycił nas pokój i spokój, z jakim mówią o edukacji domowej oraz swojej rodzinie. Olivia dodaje na koniec, że łatwiej mieć taki wewnętrzny pokój, gdy zna się dorosłych po edukacji domowej, w sąsiedztwie ma się przyjaciół home- schoolersów i po prostu widzi się wokół, że to normalny wybór, nie trzeba wyważać żadnych drzwi… W naszym kraju jeszcze trochę mamy w tym temacie do zrobienia. Bierzemy się więc z entuzjazmem do działania!

Jak ogarnąć edukację domową w tak dużej rodzinie? Z pomocą przychodzi harmonogram. Nie może być zupełnie sztywny, w którym każda czynność wyznaczona jest co do minuty, ale powinien nadawać pewien zarys temu, jak wyglądają poszczególne dni. Dzięki niemu dzień jest przewidywalny, dzieci mają poczucie bezpieczeństwa.

0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze

KREDA SKLEP

Newsletter #kredateam

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz prezent: pełne wydanie Kreda „Neurodydaktyka” w wersji PDF

Wpisz poniżej swoje dane, a my wyślemy prezent na Twoją skrzynkę e-mail.

Podanie powyższych informacji jest równoznaczne z zapisem na newsletter Kredy. Możesz wypisać się w dowolnym momencie.

Jeżeli po raz pierwszy rejestrujesz się w naszym systemie, potwierdź Twój adres e-mail. W tym celu kliknij potwierdzenie w wiadomości e-mail, którą do Ciebie wyślemy. W kolejnej wiadomości otrzymasz prezent. Jeżeli wiadomość nie dotarła do Twojej skrzynki, sprawdź folder spam lub inne foldery: oferty, powiadomienia, itp.