Zawsze fascynował mnie fakt, że spośród wielu gatunków ludzi przetrwaliśmy właśnie my – homo sapiens. Dlaczego nie ma z nami neandertalczyka o prostych włosach i mocnych genach, co stało się z australopitekami? Przecież też kiedyś zasiedlali Ziemię. Dlaczego nie dotrwali aż do dzisiaj?
Odkrycie odpowiedzi na to pytanie musi wywoływać w nas refleksję o nas samych i o tym, co ważne dla naszego rozwoju. Człowiek neandertalski wydawał się lepiej przystosowany do życia na Ziemi: był mocnej budowy, pokryty włosami czyniącymi go odporniejszym na zimno, umiał wykonywać narzędzia, był tak silny, że potrafił w pojedynkę upolować duże zwierzę dla swojej rodziny, miał szereg genów chroniących go przed infekcjami. Czym różniliśmy się od niego? Kruchy i słaby homo sapiens nie miał wyjścia, aby przeżyć, musiał łączyć się w duże grupy. A życie w dużej grupie wymagało ułożenia stosunków, relacji, rozumienia innych ludzi. Tak, przetrwaliśmy, bo nauczyliśmy się empatii. Nauczyliśmy się odczytywać i przeżywać emocje swoje i innych osób. Nauczyliśmy się zachwycać zachodami i wschodami słońca. Połączeni w grupy liczące od 50 do 150 osób byliśmy jak tornado na Ziemi. Zdobywaliśmy tereny, jedzenie, parliśmy do przodu. Żyjący samotnie w niewielkich skupiskach człowiek neandertalski nie miał szans. Emocje – nasza największa zdobycz ewolucji – to „fala”, która wyprowadziła nas z jaskiń do cywilizacji. Jak rozwija się ta nasza umiejętność w cyklu życia?
Jak uczymy się być empatyczni?
Mały człowiek, kiedy się rodzi, jest bardzo niedojrzały. Nasze dziecko rodzi się w takim stanie, że można je porównać do innych ssaków urodzonych przedwcześnie, w połowie trwania ciąży. Jest małe, bezbronne, zależne od innych, przede wszystkim dorosłych z jego najbliższego otoczenia. Nie potrafi chodzić, ani znaleźć dla siebie jedzenia, ale umie genialnie wyczuwać stany emocjonalne innych ludzi. Noworodek ludzki potrafi natychmiast uspokoić się na rękach mamy, gdy tylko wyczuje rytm jej serca, który przecież zna z okresu prenatalnego. Milknie, kiedy słyszy obce głosy wokół siebie, ale gdy usłyszy mamę, jest w stanie płakać tak głośno i rozpaczliwie, że rzuca ona wszystko i biegnie go karmić. Okazuje się więc, że noworodek nie przychodzi na świat całkiem bezbronny. Jego zapach, wygląd, uśmiech sprawiają, że dorośli pochylają się nad nim z zachwytem i opiekują się nim. John Bowlby – brytyjski psychiatra, psychoanalityk – opisał system tworzenia się więzi między małym dzieckiem a jego matką. Zrozumienie istoty tego mechanizmu pozwoli nam poznać ochronną rolę emocji i ich znaczenie w całym naszym życiu. System przywiązania to najważniejszy element w rozwoju społeczno-emocjonalnym człowieka.