Zarządzanie pieniędzmi było dla naszej rodziny trudne. Bez względu na wysokość dochodów egzystowaliśmy od pensji do pensji, ostatnie dni przed wypłatą mocno zaciskając pasa. Rachunki płaciliśmy zawsze z opóźnieniem, a przy niespodziewanych wydatkach po prostu pożyczaliśmy, tym samym piętrząc długi. Z Bożą pomocą jakoś udawało się utrzymywać na powierzchni, nie zmieniało to jednak faktu, że zupełnie nie panowaliśmy nad finansami. Żadne z nas nie wyniosło z domu rodzinnego wiedzy o właściwym rozporządzaniu pieniędzmi. W efekcie zarówno ja, jak i mąż wydawaliśmy je, kiedy były – na rzeczy, które wydawały się konieczne – i zamartwialiśmy się, kiedy zaczynało ich brakować. Po 10 latach małżeństwa byliśmy już tym naprawdę zmęczeni. Mieliśmy ponad 5 tysięcy długów plus zaległe rachunki i żadnych perspektyw na zmianę. Szukając wsparcia poprzez modlitwę innych, usłyszałam o Kursie finansowym CROWN, opartym na Biblii. Szczerze mówiąc, byłam pewna, że to ściema. Cóż Biblia może mi powiedzieć o finansach?! Uważałam, że mimo wszystko całkiem nieźle sobie radzimy i na dobrą sprawę nic się nie da zmienić. I chyba podświadomie chcąc się po prostu w tym utwierdzić, skontaktowałam się z Wojtkiem Nowickim, liderem CROWN, który prowadzi kursy online .
Okazało się, że najbliższy kurs zaczyna się następnego dnia. Wojtek był gotowy pokryć nasz udział w tym kursie (bo my naprawdę nie mieliśmy nawet wolnych 10 zł) pod warunkiem, że odbędziemy kurs do końca. A po zakończeniu, jeśli będziemy chcieli, zapłacimy całość. Szczerze? Ogarnął mnie pusty śmiech. Nie wierzyłam, że jakakolwiek zmiana jest możliwa, a myśl o potencjalnej możliwości zapłacenia za kurs wywoływała u mnie napady chichotu.