Czasem wydaje mi się, że niejeden z nas jest taką konstrukcją, która lubi mieć wszystko pod kontrolą. Czuje się najbezpieczniej, kiedy życie jest przewidywalne i zgodne z planem. Nagłe sytuacje potrafią nas zdenerwować i czasem wyprowadzić z równowagi. Jesteśmy częścią tego wszechświata, sprawdźmy więc, jak to jest z tymi planami w naturze.
Weźmy taką pogodę, którą większość z nas lubi sprawdzać regularnie, by wiedzieć, co też nas czeka w najbliższych dniach. Media wykorzystują prognozowanie pogody do robienia sztucznego szumu i alarmują z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, że szykuje się wyjątkowo mroźna zima i intensywne opady w tym roku albo że lato będzie bardzo deszczowe. Potem wszyscy łatwowierni czytelnicy lub telewidzowie mają już powody do zmartwienia. Chodzą do sąsiadów i niezadowoleni biadolą, rozmawiając ze sprzedawcą w sklepie albo napotkaną panią w tramwaju. Gdyby jednak spróbowali podrążyć temat i dowiedzieć się trochę więcej o tym, czy można przewidzieć pogodę, czy nie, musieliby zapewne szukać innych tematów do rozmów…
Prognoza pogody jest modelem matematycznym bardzo wrażliwym na warunki początkowe. Co to oznacza? Jeśli chcemy prognozować (czyli krótko mówiąc – obliczyć), jaka pogoda będzie za kilka dni, musimy do programu wpisać, jaką mamy pogodę teraz. Te dane zbierane w chwili obecnej to nasze warunki początkowe. Wpisujemy więc temperaturę, siłę wiatru, ciśnienie, a także wiele innych informacji. I jakże wielkim zaskoczeniem jest fakt, że jeśli w bardzo, naprawdę bardzo niewielkim stopniu zmienimy te dane początkowe, wyniki, które opisują pogodę po kilku dniach, okażą się diametralnie różne. Ta minimalna zmiana warunków początkowych jest tak niewielka, jak trzepot skrzydeł motyla. Mówi się, że lecący motyl na tyle już zaburza ruch powietrza, że może wywołać huragan, który pojawi się za kilka dni na drugiej półkuli ziemskiej. Jednym słowem bardzo drobne zmiany dzisiaj, których jest mnóstwo, powodują bardzo duże zmiany za kilka dni.
Pomimo że nie jesteśmy w stanie dobrze przewidzieć, jaka pogoda będzie za tydzień, możemy śmiało zakładać, że w okolicach listopada trzeba wyjąć z szaf lub pozdejmować ze strychu ciepłe kurtki i buty, a ponownie możemy je tam włożyć w okolicach kwietnia. W lipcu możemy zaplanować jakiś wypad nad jezioro z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że uda nam się w nim wykąpać i nie doznamy szoku termicznego.
Czasem mam wrażenie, że życie w rodzinie z dziećmi jest jak pogoda. W gruncie rzeczy możesz zakładać, że w lecie uda wam się pojechać na wakacje, w zimie zapewne wyskoczycie na narty, w ciągu roku szkolnego dzieci będą chodziły do szkoły albo się uczyły w domu, w styczniu uda się pewnie dotrzeć na jakiś bal karnawałowy. Jednak nie wiesz, czy jutro dotrzesz z dziećmi na zajęcia, bo wystarczy, że jedno z nich w nocy dostanie gorączki albo zacznie wymiotować i już cały plan kolejnego dnia spektakularnie się wali. Kiedy frustrujesz się takim stanem rzeczy, przypomnij sobie prognozy pogody i efekt motyla, a potem przez chwilę daj się porwać wyobraźni. Może właśnie wasza infekcja totalnie zmienia bieg tysiąca wydarzeń, które będą miały miejsce w najbliższym czasie. A za tydzień pewnie dojedziecie na te zajęcia i życie wróci znowu w pewne planowane ramy.