Pośród tej naszej codzienności stół z centrum dowodzenia rodzinnego staje się ołtarzem, przy którym na bok odkładamy wszystkie inne czynności i gromadzimy się na rodzinną modlitwę. Odkładamy na bok? A może zapraszamy Jezusa w sam środek naszego wszechświata? I właściwie... kto kogo zaprasza?
Gdy budowaliśmy dom, w którym obecnie mieszkamy, zaplanowaliśmy, że w centralnym jego miejscu ma stanąć duży stół z solidnymi krzesłami. Wykonawcy nie mogli uwierzyć, że nie wyznaczyliśmy miejsca na telewizor. Kilka razy pytali nas, czy aby na pewno nie chcemy podłączać w tym miejscu kabli do odbiornika. Wybraliśmy inne okno na świat. I nie żałujemy.
Stół jest też dla nas miejscem wspólnej modlitwy. W niedzielę w sposób szczególny odgrywa rolę domowego ołtarza, przy którym się gromadzimy. Staram się dbać o to, aby tego dnia był nakryty białym obrusem, na którym stawiam wazon z kwiatami, czasem zerwanymi gdzieś na łące, albo z zielonymi gałązkami – zawsze się znajdzie coś, czym można przyozdobić to miejsce. Podczas niedzielnej modlitwy kładziemy na stole krzyż oraz świecę. Czasem dzieci przynoszą też coś ważnego dla nich: obrazek ze świętym, ikonę Maryi, figurkę przedstawiającą ostatnią wieczerzę, książkę z modlitwami czy Biblię dla dzieci. Zapraszamy je do tego, chcemy, aby także one miały udział w przygotowaniu naszego domowego ołtarza.
Na rozpoczęcie modlitwy zapalamy świecę. Światło jest symbolem Chrystusa, On wnosi światłość w nasze życie i rozświetla nasze ciemności. Zapalając świecę, możemy powiedzieć: „Światło Chrystusa. Bogu niech będą dzięki”. W naszym domu świecę zapala zawsze mama. W tradycji żydowskiej to właśnie kobieta zapala świece szabatowe. Należy to do jej szczególnych obowiązków – zapalone świece niosą ciepło i pokój w domu, te same wartości, które przynosi właśnie kobiece serce.