Żyjemy w czasach konsumpcjonizmu i infotyłości, zewsząd atakują nas reklamy, wiedza, cudowne kursy. Co chwilę ktoś chce nam sprzedać coś fantastycznego, bez czego nie da się żyć. W związku z tym stanem coraz więcej osób otoczonych mnóstwem materialnych rzeczy zaczyna proces minimalizacji. Nurt minimalizmu pokazuje, jak można ułatwić sobie życie, mając znacznie mniej rzeczy, o które potem trzeba dbać, które należy sprzątać, układać, segregować, naprawiać. Mając mniej, zyskujemy znacznie więcej cennego czasu, a przecież dziś wszyscy żyjemy w niedoczasie. A na co przeznaczymy ten cenny czas?
Rozwój, nieustanna stymulacja – mózg jest wciąż na wysokich obrotach. Wkrada się ułuda, że dajemy kolejnym pokoleniom start w życie, o jakim nam się nawet nie śniło.
Jestem skłonna porównać konsumpcjonizm w dziedzinie materialnej do konsumpcjonizmu edukacyjnego. Dzisiejsza oferta fantastycznych zajęć edukacyjnych, rozwojowych, wykorzystujących okresy sensytywne u dzieci zalewa nas i dodatkowo udowadnia, że jeśli nasze dziecko nie zdobędzie pewnych umiejętności przed określonym rokiem życia, to stracimy możliwość rozwoju geniusza, który w nim drzemie. Infotyłość dotycząca tego, które zajęcia są ważne, a które najważniejsze i niezbędne do fantastycznego rozwoju naszych pociech, przygniata niejednego rodzica.
Coraz więcej współczesnych mam określa samą siebie jako ubermamę albo mówi „dziś jestem taksówkarzem”, w samochodzie spędza solidną część tygodnia, a mimo to i tak ma poczucie, że jej dziecko nie chodzi na wystarczającą liczbę zajęć. Bo przecież najważniejsze jest zdrowie, więc musimy zapisać każde z naszych dzieci na jakieś treningi. Co z tego, że już biegają lub tańczą, dobrze dla równowagi jeszcze dołożyć basen. Języki obce? Przecież bez nich nie ma przyszłości, bezwzględnie musimy inwestować czas i pieniądze w naukę języków obcych! Muzyka, jakieś malarstwo albo rysunek – te dziedziny są mocno zaniedbywane w szkołach, a wiele badań pokazuje, że dzieci są dziś za mało kreatywne, więc dobrze wepchnąć je na jakieś artystyczne zajęcia, żeby mózg w tej niezwykle sensytywnej fazie mógł się rozwijać. Do tego jeszcze koniecznie należy wykorzystać potencjał okolicy, podobno w pobliżu jest świetny klub szachowy, zajęcia z ceramiki i robotyka wykorzystująca klocki lego – a dzieci przecież to uwielbiają. Wiele zajęć dodatkowych prowadzonych jest w tak atrakcyjny sposób, że dzieci wracają z nich bardzo zadowolone i często same mają dylemat, co wybrać. „Osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano…”.