Rok temu zdecydowaliśmy się wziąć udział w Konkursie Szopek Krakowskich organizowanym przez Muzeum Historyczne Krakowa. Startowaliśmy w kategorii szopka rodzinna. Przez ponad dwa miesiące siedzieliśmy wspólnie wieczorami i w weekendy, tworząc własną szopkę: od projektu do końcowej budowli. To było dla nas fantastyczne doświadczenie, dobre zarówno dla naszych wzajemnych relacji, jak i dla rozwoju kreatywności. A przy okazji – była to po prostu świetna zabawa!
Można cały rok zbierać materiały do budowy szopki – skrzętnie chowając do szuflady wszystko, co uzna się za potencjalnie przydatne. Efekt tej pracy to odbicie stanu ducha artysty, jego wrażliwości i związków z Krakowem oraz jego architekturą.
Szopka krakowska jak wygląda, to zapewne każdy w Polsce wie – oszałamiająco, baśniowo i ludowo jednocześnie. Może sprawiać wrażenie bardzo trudnej do wykonania i wymagającej wiedzy oraz umiejętności dostępnych tylko dla doświadczonych rzemieślników. Jednak jej podstawową cechą jest artyzm, nie rzemiosło. W szopce ważne są kolory, ludowość, kompozycja, klimat i wrażliwość twórcy. Kunszt modelarski oraz misterne zdobienia to ważna kwestia, jednak nie zasadnicza. Dlatego kategoria szopki krakowskiej jest tak bardzo pojemna: zmieszczą się w niej imponujące, olśniewające blaskiem budowle pałacowe wykonane z mistrzowską precyzją przez artystów rzemieślników, jak również przygotowane niewprawną ręką kolorowe budowle z kartoników i cekinów, których twórcy także zdołali uchwycić i zawrzeć w nich piękno, baśniowość i tajemnicę.
Bardzo często początkiem przygody z budowaniem szopki krakowskiej jest doświadczenie zachwytu nad nią z czasów dzieciństwa. Przyglądając się szopce, człowiek wkracza w baśniową kolorową rzeczywistość. Detale i tajniki zastosowanych w konstrukcji szopki materiałów są niedostępne dla widzów – tym szczególniej działają one na wyobraźnię. Karol Estreicher w swojej książce Nie od razu Kraków zbudowano (Kraków 1956) zawarł bardzo sugestywny opis odczuć i wrażeń dziecka, które po raz pierwszy ogląda szopkę krakowską: „Jej kolory rzucały się najpierw w oczy, potem dopiero kształt. Najpierw biły od niej barwy, potem dopiero architektura budynku zdumiewała: czerwień, zieleń, fiolety, niebieski, żółty, brązy, srebro, złoto składały się na tę orgię barw jak ogień żywą i jak ogień przyciągającą”. Estreicher, będąc małym chłopcem, przyglądał się dziełu Michała Ezenekiera, którego wczesna szopka jest dziś eksponatem w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Szopka Ezenekiera, murarza z krakowskich Krowodrzy, była w latach 80. XIX wieku szalenie atrakcyjna architektonicznie i kolorystycznie. Dziś z pewnością nie zrobiłaby już takiego wrażenia pod względem kunsztu wykonania – przy szopkach z okresu powojennego wypada blado. Jednak nadal bije od niej krakowski duch i klimat, niezwykłość i baśniowość, a także cud narodzin Syna Bożego.