Nie jest mi łatwo skupić się nad tym tekstem. Najmłodsza, początkująca na skrzypcach córeczka gra słynne opus Kurki trzy i słuchając, moglibyśmy odnieść wrażenie, że tym kurkom dzieje się coś bardzo, bardzo złego. Wszystkie skrzypaczki chyba tak zaczynają. Ja też mam swoje kurki na sumieniu. Mimo wszystko spróbuję pisać.
Nie, nie jesteśmy zawodowymi muzykami, choć nasze życie mocno się z muzyką związało. Czy któreś z naszych dzieci dojedzie do wyższych szczebelków edukacyjnych i przyniesie jakiś muzyczny dyplom? Może. Zależy, czy będzie chciało i czy będzie mu dane. W każdym razie – nic na siłę. Na dziś mogę powiedzieć tylko tyle, że kochamy muzykę i że dla całej szóstki – bo tyle nas się gnieździ pod jednym sufitem – jest ona bardzo ważna. Przewija się przez naszą codzienność w różnych kontekstach, z różnym natężeniem, różnie nas angażując. Tekst miał być trochę o nas, trochę o tym, jak staramy się pomagać dzieciom rozwijać ich pasje, a także o muzykowaniu – tak po prostu.
Czy komponujemy? Tak. Czy improwizujemy? Codziennie. Czy to komuś nie przeszkadza? Miejmy nadzieję, że nie. Robimy to cicho. Naszą specjalnością są kołysanki, co wynika chyba bezpośrednio z naszej sytuacji mieszkaniowej – ujmijmy to słowem „ciasnawej”. Trzy córki w pokoju o powierzchni 9 m kw. śpią na piętrowym łóżku. Na górze „królowa Łucja” – najstarsza, piętnastoletnia, niżej Rut, lat dziesięć, a na samym dole wysuwa się łóżko najmłodszej – siedmioletniej Rity. Gdy jest już wysunięte, nie da się w pokoju już za bardzo poruszać. Można albo leżeć i czytać, albo siedzieć, grać na ukulele lub gitarze i śpiewać (można też załamywać ręce, że tak ciasno, ale tego staramy się nie robić). Syn Barnaba (na pewno dobrze przeczytaliście? Nie Barbara!) ma swój mały pokoik, ale zapewne wszystkie kołysanki dobrze słyszy, czy chce, czy nie. Większość kołysanek dla Rity to już przeboje światowej klasy (oczywiście według Rity). Chociażby Piosenka o małej dziewczynce , której można posłuchać online . Opowiada ona o księżniczce, która mieszkała w wielkim zamku. Miała sto pokoi, tysiąc korytarzy, dwadzieścia łazienek, dwa tysiące schodów. I pewnego razu zgubiła się. Rozpoczyna się bieganie bosymi stópkami po całym zamku, w półmroku, w poszukiwaniu jej ulubionego pokoju, gdzie wszystko jest pluszowe i różowe. A teraz kontekst: mieszkamy na 45 metrach. No co – nie można pomarzyć? Oprócz rodzinnych szlagierów dziewczynki zawodzą wymyślone na poczekaniu, niesłychanie zawiłe ballady. Jeśli słowa ułożą się w wyjątkowo udany sposób, piosenki trafiają do stałego repertuaru. W ten sposób powstał nasz rodzinny śpiewnik i kilka stałych refrenów, które powtarzamy do znudzenia zamiast liczyć owce. I żeby było jasne: kołysanki nie powstają tylko o Ricie. Mamy np. przebój o piratce Rut, która wyprawiła się statkiem do Szwecji na hot-dogi. Podmiot liryczny wysławia niczym skarby tanie buły ze znanego sklepu meblowego. Cóż... Czasem poloniści, poeci, wirtuozi, marzyciele kończą z rymami rodem z disco polo. Takie życie.











.jpg)



-640x470.jpg)




_Zwiedzamy_zamek_w_Trokach_na_Litwie-640x470.jpg)