Zwykle czerwcowe słońce grzało wtedy bardzo mocno. Nawet jeśli było pochmurno, to i tak zawsze było już ciepło. Niezmiennie, co roku czułam w sercu ogromną radość i ekscytację. Pomimo że strój galowy wzbudzał we mnie odrazę, wtedy wkładałam go z radością, bo zwiastował coś cudownego. Najmilej wspominam z każdego roku szkolnego właśnie ten jeden dzień. Ostatni dzień szkoły, a zarazem początek wakacji, które oznaczały wolność dla dziecięcego umysłu i dziecięcego ciała. Szwendanie się po okolicy, obserwacja przyrody, spotkania z przyjaciółmi, długie godziny z ołówkiem i szkicownikiem, a także czas na czytanie książek. Wszystko to, na co w roku szkolnym czasu było bardzo mało.
W większości szkół jest taki zwyczaj, że uczniowie za dobre świadectwo, działalność dla szkoły bądź różne konkursy, w których brali udział, na koniec roku dostają – wraz ze świadectwem – nagrodę książkową. Jeśli ktoś dużo robił, był w szkole aktywny, to mógł się obłowić. Bardzo miłe uczucie – dostać kilka książek i to tuż przed wakacjami. Pamiętam, jak nieraz czekałam na moją kolej i zaciskałam mocno kciuki, bo w stosiku czekającym na swoich właścicieli miałam już faworyta. Czasem udało się tego faworyta dostać. Innym razem w moje ręce trafiały książki, o których od razu wiedziałam, że nie ma sensu tracić dla nich czasu.