Kraina „Nie muszę”? Zapytacie zapewne, co to za miejsce i gdzie się znajduje. Najlepszym sposobem na dostanie się tam jest spontaniczne towarzyszenie dziecku w jego wyprawie. Niech prowadzi. A dokąd? Dokądkolwiek: tuż za rogiem, w najbliższej kałuży, w pobliskim strumieniu czy parku. Wszędzie, gdzie znajdzie się coś interesującego do zbadania, doświadczania, podglądania. Puszczając wodze fantazji, możemy dać się przenieść w inny świat, gdzie działa niezwykła siła „chcę” – już nie muszę, tylko mogę, bo „coś” mnie pociąga. Jakby okiem ukrytej kamery można podglądać zjawisko, które w świecie dorosłych tak trudno już dostrzec w codziennym zabieganiu. „Chcę”, bo mnie coś fascynuje, sprawia radość, interesuje, jest dla mnie wyzwaniem. Nie wiem, ale chcę wiedzieć, nie umiem, a chciałbym umieć. Udając się w podróż do tej niezwykłej krainy, możemy dotrzeć do samych źródeł motywacji, ogromnej siły napędowej, bez której życie jest bezbarwne lub po prostu nie ma sensu.
Co trzeba mieć? Na pewno czas i dobrego przewodnika!
Zabawa, do której zaprasza nas dziecko, to niezwykłe, zupełnie nieświadome świadectwo, jak fascynujące jest poznanie, tworzenie czy doskonalenie siebie. Co ważne, jest to naturalny proces „zapisany” w każdym dziecku, niezależnie od statusu społecznego czy materialnego, bez względu na zamieszkiwaną szerokość geograficzną lub wysokość nad poziomem morza. Wszak wszystkie dzieci na świecie się bawią! W tej ich potrzebie tkwi ogromna wewnętrzna siła do działania. Mogłyby to robić prawie non stop. Czasami nawet jedzenie i spanie traktują jako zupełnie niepotrzebny przerywnik. Dla nich to wszystko jest jednym procesem składającym się ze wzajemnie przenikających się etapów. Dzieci nie mają wcale potrzeby nazywania tego – po prostu działają. To dorosły zaczął rozróżniać poszczególne elementy, porządkować je i, co gorsza, oceniać, co jest ważne, a co mniej. Dotyczy to przede wszystkim dwóch słów: zabawa i nauka. Dla dziecka to jedność, a dorosły traktuje je jak dwie odrębne czynności. Pisze o tym André Stern w swojej nowej książce Zabawa : „Nie tylko oddzieliliśmy od siebie te dwa synonimy, ale też umieściliśmy je na przeciwstawnych krańcach skali pokazującej wagę obu tych zajęć. Nauka na jednym końcu, zabawa na drugim – zdegradowana do zajęć w wolnym czasie”.
Jedność zabawy i nauki można doskonale obserwować zwłaszcza w trakcie działań w terenie, gdzie otoczenie w dużej mierze inspiruje do zajęcia się tym albo tamtym. Przestrzeń niejako zaprasza do odkrywania. Jej złożoność zmusza do zadawania sobie pytań. Po co? Dlaczego? Jak to jest? Jeśli jako dorośli nie udzielimy od razu odpowiedzi, mamy szansę oglądać niezwykły spektakl – proces dochodzenia do zrozumienia czegoś, co jeszcze przed chwilą było tajemnicą.
